12.16.2007

taaa...

Bez kompa zycie niemalże straciło sens. Ale daje rade. I mama też dałą radę, czyli nie jest aż tak źle...
No i wczoraj impreza pożegnalna. Mega kolacja na 4 pietrze z udziałem niemalże wszytskich, pyszne jedzenie, 40 litrow sangrii i tylko jedna interwencja wratnika. Zabawa przednia, ale... przytłaczające to mega. Bo niektórzy już nie wrócą... Skupinowe beczenie w Elamie, w druzbie i w drodze. No a Joao i Vasco juz pewnie w zyciu nigdy nie zobaczymy... buuuu
No i teraz codzinnie ktoś wyjeżdża.
Dałabym jedno z miliona zdjęć jakie wczoraj zrobilismy, ale nie moj komp, wiec nie moglam ściagnac... yh...
Smuteczek no.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

jak to Ci ukradli kompa?z Druzby ktoś wziął? jak to jest możliwe? a wszystkie dane,co tam miałaś, zdjęcia, muzyka, filmy? wszystko przepadło? kurcze współczuję Ci...
a rok temu o tej porze też była taka atmosfera...i ciągle leciało "Why do all good things come to an end...?"..ech szybko Ci to zlatuje...

Anonimowy pisze...

Ahoj Gosia,

I don't understand nothing you said in this post but I'm glad I find your blog. The other day I was going to call you for saying goodbye and i didn't have credit, škoda. So I want to wish you a Vesele Vianoce and Happy New Year (strastne novy rok, moze bit'?).

Now I realize that your computer is in Druzba and I don't know if you're going to be read this on time. Send you lots of kisses and hughs. See you in January.